*face like shit*
a jebnę notkę.
zjebało się.
wszystko.
mogłam w sobotę nie ruszać dupy z domu.
złamałabym obietnicę, ale chuj.
moja nieobecność nikogo by nie przejęła, a ja czułabym się zdecydowanie lepiej.
a wiesz, co mnie boli?
to, że się nie odzywasz.
jak się widzimy, wymuszasz uśmiech i od niechcenia się witasz.
stahp.
albo zakończmy naszą znajomość raz na zawsze, albo nigdy jej nie kończmy.
więcej od Ciebie nie wymagam.
a jutro spotkanie 'rodzinne'.
ciekawe, jak to się skończy.
w sumie może być zabawnie :D
tydzień do końca świata.
nie zdążę zrobić wszystkiego, co chciałam.
szkoda trochę.
nie przepraszaj. jedyną osobą, która powinna to robić, jestem ja.