Nic nie musisz, wszystko możesz...?
A na dwudzieste urodziny urządzę wielką imprezę, wypijemy ze znajomymi ze sto win. Rodzice mnie wyściskają, a potem powiedzą mi, że jestem najlepszym, co ich w życiu spotkało, i że czeka mnie świetlana przyszłość. Potem zasnę i obudzę się następnego dnia - jeszcze lepszego, niż 7304 poprzednie dni.
Żadnego bytu we wszechświecie, martwego czy żywego, nie obchodzi moje przemijanie. Smutne to, ta przytłaczająca obojętność.
550/400