Zmieniłam się? Na prawdę? Ale chwila... Nie mogłam.. Przez 5 dni...
Usłyszałam dziś, że jednak tak. Że ten wyjazd mnie zmienił. Że zpoważniałam. Tylko, że.... Nie czuję tego. Może to właśnie ludzie, którzy nas otaczają widzą, co się z nami dzieje? Może to tylko oni to zauważają. Ale muszą to być najbliższi, jeśli mają odwagę ci o tym powiedzieć.
Szczerze to nie wiem.. Nie wiem, czy mogę ich nazywać najbliższymi. Przez 6 lat najbliższa była dla mnie moja klasa... Teraz nawet nie chce o niej słuchać. Mimo, że tak przeżywałam to rozstanie.
Wszystko się zmieniło z dniem 1 września. Chciałam być niezależna... Nie udało się. Chciałam... I co z tego? Od pierwszych tygodni zaczęłam walczyć o sympatię wszystkich. Teraz widzę, że nie miało to sensu. Czemu znów o tym piszę? Kolejna notka o tym samym. Szczerze... To wszystko zaczyna mnie nudzić. Widzę masę moich błędów, widzę jaka byłam głupia, kiedy patrzę co robiłam. Teraz tak piszę.. Ale może za minutę, może jutro, może za tydzień... wszystko się zmieni. Kiedyś taka zmiana nastąpi. Zostanę sama. I znów popełnię ten sam błąd. Będę chciała wszystkiego. Nie będę miała czego się zlapać, więc zacznę łapać co się da. Chociaż... skąd to wiem? Przecież nie mogę przewidzieć przyszłości. Nie jestem jakąś wróżką, która za pięć złotych wymyśli ci przyszłość, niby czytając z kart.
Zresztą... Ta cała masa ludzi.... Widzą mnie na codzień.. To znaczy.. Przepraszam... Widzą to, co pokazuję na codzień. Bo to chyba nie jestem ja. Staram się być "fajna", chociaż to pojęcie względne. Właśnie.. Nie wiem, co to znaczy "być fajnym". Co jest dla nas fajne? Maskotki? Programy telewizyjne? Komputer? Może ludzie... Ale jacy? Dla emo ci co są emo, dla metalowców jacyś typu Nergal, albo inni długowłosi. A dla normalnych? Chcociaż... Źle się wyraziłam. Na przykład ci emo też uważają się za normalnych. Nie mówię, że nimi nie są. Dla każdego "normalność" jest inna. Chociaż podobno "nie ma ludzi normalnych." Ale wracając do tematu. Fajność. Ludzie cie akceptują tylko, gdy posiadasz tą cechę. Akceptują, nie mówię o lubieniu. Żeby cię lubili, musisz spełniać ich "wymagania", niczym komputer. A kiedy się zepsujesz... Porzucają. Nie mówię o wszystkich. Przecież każdy jest inny. Poza tym nie chcę oceniać ludzi. Nie mam takigo zamiaru.
Ale będąc nieakceptowanym, czyli potocznie mówiąc "niefajnym" masz małe szanse na zaistnienie w gimnazjum, w liceum... Przez te sześć lat trzeba żyć z ludźmi. I szczerze to wiem, że każdy stara się im zaimponować. Zresztą... Co ja gadam... Dorośli też. Ale oni mają inne cele. My chcemy znaleźć przyjaciół... Być jak te nastolatki na filmach, które mają najlepszą przyjaciółkę i problemy z pseudo miłością. Bo jak to pisal Skrzat... Miłości w tym wieku nie ma. I kończąc tą długą notkę nie zamierzam wam rzucać haseł typu "bądźcie sobą", bo tak na prawdę nie wiem co to znaczy. Sama nie umiem być sobą. Pozdrawiam. Paa.