Jak odwiózł mnie na dworzec to zapomniałam zabrać z jego samochodu telefonu. Siedzi mi to w głowie. Tak znikają ludzi, telefon gdzieś zostaje w neutralnym miejscu, lokalizacja pokazuje coś innego, on byłby bezpieczny bo poprosiłam żeby wyrzucił mnie w innym miejscu niż dotychczas, gdzieś gdzie jest mnóstwo ludzi i kamer a nie jak dotychczas w ciemnym parkingu podziemnym, a ja mogłam wsiąść w jakiś losowy samolot, nikt przez dwa dni by mnie nie szukał. a nawet jeśli to nikt by się nie dodzwonił.
Stojąc na dworcu z spakowaną walizką dosłownie czułam dylemat wyboru - szukać kontaktu z nim czy uciec bez słowa z tej rzeczywistości.
Może ten telefon nie był przypadkiem. Tylko utraconą szansą.