Leżałam na asfalcie. Ulica była zamknięta. Uświadamiały mnie przy tym policjanci, którzy krzyczeli cos do siebie. Śmiali się. Nie wiedziałam dlaczego. Nie rozumiałam. Bolało mnie. Bolało mnie wszędzie. Moja głowa, mój mózg ... w spowolnionym tępie rozpoznawał dźwięki. Obrazów brak. Krew zalała mi oczy. Przy moim uchu płakał On. Płakał nie z bólu. Z bezradności.Znałam ten płacz. Pragnęłam, aby przestał. Nie chciałam , żeby Go to bolało.
Przestałam czuć moje nogi. Mam bezwładne nogi. Nie widzę, nie chodzę. Mój mózg jeszcze wolniej pracuje. czekam na Nią. Na tą, która weźmie mnie za ręke i wyprowadzi stąd. Ale Jej się nie spieszyło.
Bóg wyśle ja wtedy, gdy będzie pewien, że jestem gotowa. On tylko wie, kiedy będę. Albo kiedy Anioł będzie gotów.
-Niee, błagam, niee ! - Płakał jak dziecko. A ja Go tak kocham.
-Ćśśś ... Ni..ie płacz... - Mój mózg już nie pozwalał mi swobodnie mówić. Nie czułam rąk, języka. Wargi były zaciśnięte z bólu.
-Nie. Nie płaczę. Już, spokojnie. Nie mów, nie ruszaj się. Zaraz będzie pomoc, kochanie ... - Kochanie !
Zaraz...Będzie...Pomoc? Po co? Mnie jest potrzebna tylko Ona. Tylko na Nią czekam. Czekam na jej dłoń, która poderwie mnie do góry...
-Już, już jedzie karetka !
-Ehhh.. Aniele ...
-Cicho ! Nic nie mów !
Zobaczyłam... Zobaczyłam, przez ścianę krwi, światło. Usłyszałam tylko zdanie o moich źrenicach. I płacz. Czyjś płacz. Kogoś, kto cieprpi. i Krzyk. Mój krzyk.
Podniesiono mnie na nosze. Władowano do jasnego miejsca. i ruszono. Głowę rozsadzał mi dźwięk syreny. Pędziliśmy z więlka prędkością. A ja z wielką prędkością biegłam... Do przodu. Wzrokiem odnalazłam Go. Modlił się ...
-Ojcze nasz, ktoryś jest w niebie... - Połykał łzy raz za razem. Widziałam, że trzyumał mnie za rękę. Nie czułam jego dłoni. Ale widziałam jego ciepło. jego poświatę, która emanowała prostyo z piersi. Widziałam Jego dobro.
Otworzyły się drzwi karetki. Ktos głośno krzyczał. Nie jedna osoba. Kilka osób. Znalazłam sie w zielonej sali. On nadal stał obok mnie. szeptał...
-Kochanie wyjdziesz z tego.
-Nie, nie wyjdę ...
-Pamiętaj jedno...
-Tak ?
-Bóg nie zsyła na nas cierpień, których byśmy...
-...
-nie mogli unieść...
-ale...
-Cśśś. Nie psuj tej chwili.
-Czego ?
-Umieramy.
-Nieee !
-Bądź szczęśliwy...
Cos za moją głową zaczęło piszczeć,jednostajnie piszczeć. Zamknełam ciężkie powieki. Nie zrobiło się ciemno. Było jasno. Błekitnie.
Moim ciałem targnął prąd. Nie bolało. Było mi przyjemnie ciepło. I nagle ujrzałam tą salę. Na stole leżała kobita. Cała zakrwawiona. Reanimowano ją. W kącie sioedział On. Mój Anioł. Płakał. I krzyczał. Ciągle to samo, jedno słowo: Nie !
-Ile to trwa ?
-42 minuty.
Tyle czasu juz jestem martwa?
-Czy chce Pan, aby dalej ją reanimować?
-To nie jest ona. To Ona.
-Przepraszam. Czy mamy Ją reanimowac dalej ?
-Nie. już umarliśmy...
i Nagle...
-Witaj..
Odwróciłam sie. W koncu przyszła. Śmierć. Złapałyśmy się za dłonie. Poszłyśmy do Boga.
Zuza
Inni zdjęcia: Ziew Ziew ;) svartig4ldur... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24