Mój wszechświat jak rollercoaster. Z pracy wracam o 1:00 w nocy, nie odsypiam, mam obowiązki, pacjentów, szkołę. Do pracy, dla odmiany, wracam na 3:00. Kiedy idę nocą przez miasto nie boję się, że mnie ktoś napadnie, ostatecznie jestem po epizodzie krav magi i trochę też nie mam instynktu samozachowawczego. Boję się patrzeć w okna starych kamienic, że zobaczę czyjąś twarz. Skupiam się na liczeniu kroków, kostek brukowych, ulicznych latarni.
Na zebraniu rodziców w szkole słyszę mnóstwo miłych słów na temat mojego syna. Jestem skrajnie zmęczona, ale cieszę się, że mimo trudnej sytuacji wciąż robię wszystko najlepiej, jak potrafię. I on też.