Nie śpię chyba szóstą dobę. Czuję się jak wariatka, kiedy jestem równocześnie pobudzona i zmęczona. Żeby się wyciszyć dużo medytuję, piję napary z ziół, prawie całkowicie wykluczyłam węglowodany. Suplementuję też ashwagandhę, dzięki temu jestem wyczerpana, ale pogodna. Trochę mnie wkurza brak słodyczy, ale to jeszcze kwestia wychodzenia z uzależnienia.
Odkupiłam sobie zaginiony egzemplarz "Romea i Julii", w tej samej oprawie graficznej, w której mam "Makbeta" i "Sen nocy letniej". Pewne rzeczy lubię mieć spójne. Chciałabym może jeszcze dzisiaj trochę pomalować, ale przede mną końcówka pracy i trening. I zakupy. Wczoraj wyszłam po pomidory, a wróciłam z McLarenem z LEGO i bez pomidorów. Zawsze daję się nabrać na "mamo, mogę iść z Tobą?".
Chyba psuje nam się jeden kontroler od Nintendo. Aż mam traumatyczne flashbacki z prób naprawienia PS4.