-Jak wyglądam?
-Normalnie.
Hm... Normalnie. Z normalnością to ja chyba niewiele mam wspólnego...
Opowiem Wam takie sytuacyje, że szok jaka normalna i mondra jestem.
Pierwsza sytuacja: Każda mała dziewczynka zapewne marzyła kiedyś o swoim księciu z bajki. Kiedy mężczyzna z mojej bajki, ten o którym myślę przed snem, który sprawia, że uśmiech mi z twarzy nie schodzi, ten na spotkanie z którym cieszę się przez dwa tygodnie, tak, właśnie ten (ten Wasz bóg, o którym pisałam w listopadzie) powiedział, że nie chce ze mną być, poczułam ulgę. Tak, drodzy państwo: U L G Ę. Nie pytajcie, nie wiem. Jestem normalna.
A druga opowieść jest mniej ambitna, otóż postanowiłam pomyśleć, przemyśleć parę spraw i zdarzeń. I tak oto po myśleniu przez 2 godziny 50 minut, przejechaniu 3 kilometrów, dwóch kłótniach z mamą i wykonaniu 284 podskoków doszłam do wniosku, że co ma być to będzie. Tak. To nie był stracony czas, wiele wniósł w moje życie. I jakie ambitne wnioski, ot co!
Jestem też niesamowicie inteligentna. Uznałam, że skoro w samo południe w dniu wyjazdu jest ciepło w Krakowie, to w Jaworznie na pewno przez cały tydzień będzie jeszcze cieplej i nie wzięłam nic ciepłęgo do ubrania. oh.
-co ci mężczyźni widzą w kobietach, to jest pytanie!
-nie wiem. We mnie widzą to, że jestem fajna, ładna i mądra.
(co widać po zdjęciu i notce)
Jak można się domyślić jestem w Jaworznie. Zabawię tu do czwartku albo środy. Tak, jakby ktoś pytał...
A jeszcze Wam powiem, że może i się zmieniłam. I co? Ja i tak się kocham bardzo. ;)) A nie wszystkie nawyki z Krakowa są złe. Najbardziej podobają mi się te z zachciankami, ot co. ;))