>
Na zdjęciu jest mój Maffin. Obecnie dzielimy się nim z moją mamą. Trochę mieszka z nią, a trochę ze mną, bo żadna z nas nie umiała się z nim na dłużej pożegnać. Jestem zagubiona na tym blogu, ciężko jest mi się zdecydować o czym powinnam pisać, co jeszcze o sobie powiedzieć. Wczorajszy wpis był ogromnym skrótem mojego życia, bo przez ten czas wydarzyły się jeszcze setki dobrych, ale oczywiście i koszmarnych rzeczy. Natomiast jeśli wczoraj wspomniałam trochę o przeszości, to dzisiaj skupię się na przyszłości. Bo ponoć ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy :)
Tak z najbliższej przyszłości, to zaraz po pracy uciekam do mojej babci, którą w ostatnich miesiącach strasznie zaniedbuję. Na swoje usprawiedliwienie mam jedynie to, że po przeprowadzce mam tam strasznie daleko (niemal trzy godziny w obie strony). Nadal mieszkamy obie w tym samym mieście, czyli Krakowie, ale po dwóch przeciwnych krańcach. Mam jednak nadzieję, że to się zmieni i będę u niej przynajmniej co dwa-trzy tygodnie. Coraz częściej nachodzi mnie niepokojące uczucie, że nie mamy już dużo czasu razem. Ale nie będę teraz o tym myśleć. Jutro mam w planach sprzątanie całego mieszkania, pracuję głównie zdalnie, więc o ile szybko uporam się z moją pracą, to mogę coś tam porobić w godzinach pracy. Weekendy spędzam zawsze aktywnie. Jeździmy w góry, na basen, termy, zwiedzamy inne miasta. Uwielbiam taki styl życia, bardzo cieszy mnie zwiedzanie i poznawanie nowych miejsc, ale także nowych smaków. W przyszły weekend mój chłopak ma urodziny, a ja z tej okazji zabieram go w Bieszczady. Wynajęłam dla nas mały domek z prywatnym jacuzzi. A w prezencie dostanie nowy zegarek, a także wakacje w Egipcie, ale to dopiero w maju przyszłego roku. Wiem, że sporo, ale nasza sytuacja finansowa jest na tyle dobra, że spokojnie mogę sobie na to pozwolić. Z kolei w listopadzie lecimy na wakacje do Tajlandii. Ta wyprawa będzie kluczowa dla naszego związku. Ale może o szczegółach opowiem już w kolejnym wpisie.