Bardzo stresowałam się ślubem, a wszystko wyszło tak pięknie, że ta impreza przerosła nasze oczekiwania. Było jak w bajce, goście twierdzili, że serca im puchną od miłości i tak waśnie odczuwałam to co się działo. Miłość krążyła.
Postanowiliśmy z Kacper, że nie pokarzemy sobie wzajemnie w co się ubierzemy do ślubu. Napisaliśmy do siebie listy i każdy ubierał się w swoim pomieszczeniu. Spotkaliśmy się przed wyjściem do urzędniczki. Szliśmy się hajtać do utworu z władcy pierścieni " Sound of the Shire". No istna sielanka nam wyszła. Ślub w plenerze, weselicho w stodole. Nawet nie mam do czego się przyczepić, że coś nie wyszło, oprócz tego , że za mało białego wina zamówiliśmy, a za to wódki zostało nam prawie trzy kartony. Teraz w każdym kącie chaty stoją wina, wódki i inne trunki. Aha! No i jeszcze trafiła nam się mega przyjebana managerka hotelu, w którym wynajmowaliśmy pokoje dla gości i dla nas. Babka tak wszystko pomieszała, tyle stresu narobiła nam w dniu ślubu, że pierwszy raz tak bardzo kogoś zwyzywałam przez telefon. Wpadłam w szał. Bawiliśmy się z mężem do końca oczywiście !
Przespaliśmy się godzinę i ruszyliśmy ogarniać świat po weselu i przygotować poprawiny, które odbyły się w naszej ukochanej Sielance (tam gdzie się poznaliśmy). Poprawiny wyszły praktycznie tak samo zajebiście jak wesele, aż się zastanawiam, która impreza była lepsza. Wszyscy goście tańczyli belgijkę przed Sielanką, ludzie z nasypu z innych knajp dołączali się do nas. No czad! Generalnie gdy ktoś mówi, że para młoda musi się wyspać to już niedowierzam w te słowa, to jest chyba niemożliwe. Ja spałam przez 3 dni 9h. Adrenalina mnie tak pobudziła, że nie czułam w ogóle wymęczenia. Tańczyłam przez 2 dni na całego, bawiłam się, piłam wódkę, zapomniałam jeść.
Gdy weselny szał się skończył ruszyliśmy na Poland Rock Festival, a później nad morze. Najlepszy czas w moim życiu.
Teraz jest gorzej. 28 sierpnia miałam urodziny, które spędziłam w szpitalu. 22.08 pojechałam na warsztaty medytacyjne na 6 dni, niestety piątego dnia musiałam wracać, bo coraz mocniej bolała mnie głowa. Bóle zaczęły się w niedzielę, a w czwartek już ledwo wytrzymywałam. Wróciłam z medytacji dzień wcześniej i dobrze, bo w piątek już leki przeciwbólowe praktycznie nie pomagały , a ja wyłam z bólu. Trafiłam na neurologię, później laryngologię. Okazało się, że mam ostre zapalenie zatok klinowych. Chujowe miejsce max. Ze wszystkich zapaleń zatok moje zdarza się w 2-3%. Przesiedziałam w szpitalu tydzień, a teraz siedzę w domu i czekam na operację 27 września. Cykam się trochę i z jednej strony nie chcę żeby ten czas się zbliżał, a z drugiej chcę bardzo mieć już to za sobą. Życie kołem się toczy. Raz na górze raz na dole.
14 WRZEŚNIA 2022
25 LIPCA 2022
12 KWIETNIA 2022
21 MARCA 2022
21 LUTEGO 2022
22 STYCZNIA 2022
4 LISTOPADA 2021
23 WRZEŚNIA 2021
Wszystkie wpisy