Zmieniliśmy pastwisko, bo stado potrafi "zniknąć" pół hektara trawy w tydzien :P
Mamy komplet - Monti dojechała bez przeszkód, stado ją wchłonęło, jakby nigdy się nie rozstawali :) A ona z kolei zaakceptowała Ryżego, pomimo moich obaw.
Tymczasem wczoraj Maja sama dopuściła się do koni - otworzyła sobie furtkę, przelazła pod pastuchem i już była w stadzie. Nie odstępuje Ryżego na krok - dwa boroki z końca łańcucha hierarchicznego muszą trzymać się razem!
Powiększył mi się też inwentarz niekopytny - dokupiliśmy dzisiaj Parówce Paszteta, żeby się mnożyły jak króliki właśnie :) W czwartek przyjeżdżają kury w kapciach od Doroty i jak Szansię w kapciach!, dostaną jakieś zacne imiona :D
Pozytyw, sielanka i cudności - aż do znudznia :) I tak ma być właśnie!
A zazdrośniki wypad do Afryki! O!
Lista osób, które nigdy tego nie zobaczą rośnie...