Poranki mają dźwięk
Irytującego spokoju
We krwi
Pulsuje mi żółć
Chciałabym pokochać
Całą krwią
By wraz z nim
Opuścił mnie jej puls
Mam to we krwi
Lubie gdy mnie opuszcza
Jakiekolwiek uczucie
Tylko wtedy mam pewność
Że w ogóle je miałam
Każdy
Kolejny
Z nich
Ma tak
Irytujacą
Barwę
Brakuje mi
Rozlewu krwi
Tylko wtedy uwierzę
W jej intensywną barwę
Jeśli mnie opuści
I poczuje
Jej ciężki smak
Jesteś jak woda
Której nie pijam
Jestes wszystkim tym
Po co powinnam sięgnąć
Ale tego nie robię
Jak mam obmyć siebie ten brud
Gdy wszystko co zepsute
Zalega pod skórą
Płynie mi we krwi
Pulsuje w myśli
Tęsknie za czasem
Gdy jeszcze znałam
Poczucie braku
Za czyimś wspomnieniem
Nie potrafię odczuć straty
Nie potrafię odczuć obecności
Czasem gdy zasypiam
Rozcinam się w pół
Rozgrzebuję rany
Staram się udawać
Że znowu boli
I za każdym razem
Nie czuję nic
Czuje się
Irytująco
Pusto
Pezet- Nikogo nie kocham