zamykam się na wszystkich. ostatnie wydarzenia zdecydowanie za bardzo dały mi w kość. chciałabym zasnąć i obudzić się w piątek przy Tobie, w niedzielę znów zasnąć i obudzić się na kolejne widzenie. chciałabym tak bez końca. nigdy nie potrzebowałam tak czyichś ramion, jak w tym momencie.
zimna, wczorajsza kawa, chłodzi gardło na przemian z herbatą, sprzed paru dni. chmura dymu unosi się nad głową i skutecznie zaburza pole widzenia. zaś muzyka wwierca się w umysł, dając jakąś minimalną siłę. jednak daje się we znaki pęcherz pobłażliwie błagając o wypróżnienie. czy to normalne, że przeraża mnie wizja spędzania połowy dnia wśród spoconych, niebezpiecznie pędzących gdzieś ludzi? słuchania słowotoku nauczycieli? nie będę w stanie wychwycić, choć jednej trzeciej tego, co chcą nam przekazać. chyba po prostu wymiękłam.
kocham Cię całym sercem i to nie jest żadna rozpusta.