Yeeeeeeeah, przyjechałam. Spontan. Dzisiaj rano stwierdziłam, że chyba się ruszę. Wykąpałam się, ubrałam i pojechałam. I jestem. Widziałam się z bracholem na dworcu przez jakieś pięć minut. Hm...
"yo no iba borracha" chodzi za mną zdanie :|
Przeżywam tą rozmowę Júlii i dzieciaka. Niektóre momenty wbijają w ziemię...
HM.
Czkawkę mam.
Warzywo robi jakieś chore akcje, wczoraj robił naloty wraz ze swoją "Queen of Sorrow". Co za frajer.
Hm, dalej mam czkawkę.
No nic, idę żreć słonecznik.
PS Na zdjęciu: róża Ewki od Stanka, dawno dawno temu ;)).