Cedzę olbrzymim kuchennym durszlakiem wszystkie moje myśli, wszystko to, co mam w tej chwili w swojej chorej głowie. Odrzucam stos niepotrzebych, rozgotowanych makaronowych muszelek, którymi są teraz zwoje zakręconych historycznych dat, filary lektur i stojące w kolecje cyfry. Każdą dokładnie oglądam i sprawdzam jej jakość. Nic nie nadaje się do spożycia. Mam tylko jedną zjadłą, ale ciężkostrawną myśl, która nie nadaje się na świeże spagetti, bo zbyt długo leżakuje w mojej podświadomości. Nie rozgotowała się jak muszelki, nie stwardniła, bo przecież nie jest surowa.. a jednak.. zjedzenie jej to nie lada wyczyn. Na opakowaniu nie zawarto informacji o składzie, ale czuję, że może być toksyczna.. Takie ryzyko.. ?
Żeby coś osiągnąć trzeba podejmować ryzyko.. nawet, jeśli to wiąże się ze zjedzeniem makaronowej, abstrakcyjnej myśli..
Użytkownik ablackrosea
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.