***
Przez moment powstało ogromne zamieszanie. Przybiegło dwóch lekarzy i pielęgniarka. Rozpoczęła się próba przywrócenia akcji serca. Mama Igora osunęła się na krzesło stojące na korytarzu i schowała twarz w dłoniach. On stał w bezruchu obok niej równocześnie wpatrując się szeroko otwartymi oczami w drzwi od sali, w której trwała walka o życie jego ojca. Ojca, którego dopiero co odzyskał, którego jeszcze niedawno z całego serca nienawidził za to co zrobił, którego i tak nadal kochał... Amelia patrzyła na niego i zastanawiała się co zrobić, jak go wesprzeć. Chciała, aby wiedział, że ona doskonale rozumie co on może teraz czuć. Bez słowa uścisnęła jego dłoń. W tym momencie drzwi otworzyły się i na korytarz wyszedł lekarz.
- Udało się. Stan pacjenta jest stabilny. Wybudził się ze śpiączki. Pytał o panią i syna.
- Dziękuję bardzo. Jak dobrze... Przypomniał sobie. Możemy teraz do niego wejść? - spytała mama Igora.
- Nie powinienem się zgadzać, ale w tej sytuacji zrobię wyjątek. Daję tylko chwilę. Proszę uważać i nie męczyć pacjenta.
- Oczywiście, dziękujemy.
Igor i jego mama weszli do sali a Amelia została na korytarzu.
- Gosia... Igor... jak dobrze, że jesteście... - odparł zachrypniętym i zmęczonym głosem.
- Paweł, musisz się oszczędzać, więc lepiej nie mów za wiele. Najważniejsze jest to, że żyjesz i... że już nas pamiętasz. Bo nie pamiętałeś prawda?
- Nie... nie pamiętałem... przez ten wypadek... jechałem już do was... do domu... było późno i nagle jakiś samochód wjechał we mnie... potem obudziłem się w szpitalu, a tam była Klara i mówiła, że... że...
- Kochanie nie musisz mi teraz tego tłumaczyć. Wydobrzejesz to wszystko opowiesz dobrze?
- Ale... ja muszę... bo chcę, żebyś to wiedziała... teraz... powiedziała, że spowodowałem wypadek... że zginęli ludzie... że jesteśmy razem a ona mi pomoże... że ona jest moją jedyną rodziną i mam tylko ją... ja nie wiedziałem co się stało... bałem się... niczego nie pamiętałem... więc uwierzyłem... mieszkałem z nią i Amelią... robiłem co chciała... ale nigdy cię nie zdradziłem... nigdy...
- Dobrze skarbie. Już dobrze... Wierzę ci.
- Dziękuję... i jeszcze coś... to ona prowadziła tamten samochód... wtedy nie pamiętałem... ale teraz przypominam sobie... na pewno ją widziałem za kierownicą... to jej wina...
- Tato jesteś pewny? Zeznasz to jeśli przyjdzie policja? - spytał Igor.
- Tak synku... jestem pewien i zeznam... ale wierzysz, że nigdy bym was nie zostawił?
- Teraz wierzę, tato.
- My już musimy iść, ale przyjadę do ciebie z samego rana. A teraz odpocznij.
- Dobranoc tato.
Kiedy wyszli z sali Igor podszedł do Amelii.
- Moja wersja wydarzeń się potwierdziła. Przykro mi.
- Czyli to jej wina?
- Tata widział, że ona prowadziła. Wjechała w niego. Nie wiadomo czemu tak się stało. Mimo wszystko nie sądzę, że zrobiła to specjalnie, ale idealnie wykorzystała sytuację.
- I co ja mam teraz zrobić?
- Musimy o tym donieść na policję. Wiem, że to twoja ciotka, ale nie ma innego wyjścia.
- Masz rację...
W drodze do domu pojechali na posterunek i złożyli zeznania. Policja miała zatrzymać Klarę gdy tylko przekroczy próg domu. Amelia nie chciała tam wracać i być przy aresztowaniu, więc Igor i jego mama zaprosili ją na noc do siebie. Następnego dnia rano Małgosia pojechała po Klaudię, która została na noc u koleżanki. Nie wiedziała jak wyjaśnić córce, że jej tata jednak żyje. Nie miała zamiaru mówić całej prawdy sześcioletniej dziewczynce, ale chciała jej to łagodnie wytłumaczyć. Kiedy były już w domu powiedziała.
- Klauduniu mam ci coś ważnego do powiedzenia tylko musisz obiecać, że wysłuchasz dokładnie i nie będziesz mi przerywać, dobrze?
- Dobrze mamusiu.
- To jest bardzo dobra wiadomość, ale równie zaskakująca dla nas wszystkich. Mam nadzieję, że zrozumiesz, bo jesteś już dużą dziewczynką. Wczoraj Igor dowiedział się, że wasz tata żyje. Jest w szpitalu, ponieważ miał wypadek i niczego nie pamiętał. Nawet nas. Dlatego się nie odzywał, a ja myślałam, że nie żyje. Nie wiedziałam, że coś mu się stało. Teraz już odzyskał pamięć i wraca do zdrowia.
- Czyli tatuś nie jest w niebie i mogę go zobaczyć?
- Tak kochanie. Niedługo do niego jedziemy. Cieszysz się?
- Tak, ale... ja go nie znam.
- Wiem, ale widziałaś zdjęcia i mówiłam ci o nim. Nie zmienił się. Teraz możesz go poznać. Zobaczysz, że to nie jest nic strasznego.
- No to jedźmy już.
- Zgoda.