photoblog.pl

Załóż konto
Dodane 18 KWIETNIA 2023
295
Dodano: 18 KWIETNIA 2023

Kora 16.04.2023

 

 

"(...) To podróż w słońcu i mroku

W cierpieniu i zachwycie.."

 

2014 - 16.04.2023

 

 

Jaka była nasza Kora?

 

Od początku miała być moja.

 

Jechaliśmy z bratem, po nią i jej siostrę wiosną 2014 roku.

Kotki znalazłam poprzez ogłoszenie, rodzina, która oddawała je do adopcji, pochodziła z miejscowości oddalonej od naszego miejsca zamieszkania o ponad 2 godziny drogi.

 

Dotarliśmy na miejsce, Kora czekała na nas w domu, gdy tylko ją zobaczyłam imię samo, nieodwołalnie wtrąciło się w moje myśli. Od  początku dała się poznać jako spokojne i wyważone stworzenie. Padające promienie popołudniowego słońca eksponowały, niesamowite refleksy jasnego brązu wyróżniające się na jej szylkretowej, ciemnej sierści.

Bez oporu pozwoliła umieścić się w koszyku transporterze.

Kora nie zostawiła potomstwa, została przez nas wysterylizowana, tuż po tym jak zaaklimatyzowała się w naszym domu.

Była kotem wychodzącym, nie obchodzi mnie niczyje zdanie w tym temacie, jedynie to że w 100% wiem o tym, iż była szczęśliwa. Nie skazałabym żadnego kota na więzienie w domu.  Wychodziła wtedy kiedy miała na to ochotę, a chęć tę sygnalizowała miauczeniem i warowaniem przy drzwiach. Nigdy nie zbliżyła się do drogi, przechadzała się po ogrodzie naszym i sąsiadów, łapała dla mnie myszy, których  nie zjadała przynosiła je jako trofeum. Głośnym miauczeniem, nawoływałaby spojrzeć na podarek, oczekując tym samym pochwały w postaci pieszczot.

Kiedy kąpałam się w wannie, ona siadała na jej brzegu, w nocy kładła się na łóżku w nogach. Nienawidziły się z siostrą, wymieniały się miejscem spoczynku, raz jedna spała u mnie, a druga u brata, kolejnej nocy na odwrót. Nie odstępowała mnie na krok, gdy zajmowałam się ogrodem. Przybiegała gdy tylko mnie zobaczyła.

 

W stosunku do ludzi była kotem bezkonfliktowym, nigdy nikogo nie zadrapała ani nie ugryzła, początkowo uciekała przed moją córką na altankę, z czasem zaakceptowała jej obecność i pozwalała jej np. karmić się łyżką, lub przypinać kokardki.

Często wbiegała na schody prowadzące na piętro, chcąc przemknąć niepostrzeżenie by zaszyć się w garderobie, gdy tylko usłyszała mój sprzeciw, zatrzymywała się w połowie schodów i pokornie cofała.

Kora przed świętami zachorowała, z dnia na dzień przestała jeść. Zawieźliśmy ja do weterynarza. Zrobiono badanie, diagnoza okazała się druzgocąca ostra, szybko postępująca niewydolność nerek. Natychmiast wdrożono kroplówki i antybiotyk w zastrzykach, które zabierałam do domu i sama jej podawałam. Karmiłam ją strzykawka i łyżką na siłę, gdyż odmawiała samodzielnego przyjmowania posiłku, piła jedynie dużo wody. Po kroplówce nabierała siły, pozwalała się głaskać, mruczała, dawało to nadzieje, że się poprawi niestety złudną.

 

W piątek zrobiliśmy ostatnie badania, ciężko było pobrać krew, brat i ja trzymaliśmy ją, w czasie gdy lekarka próbowała się wkłuć, przejmująco miauczała bolało ją to, przestała gdy odwróciła się do mnie i spotkała mój wzrok. Nigdy nie zapomnę tej chwili, wyraz bólu w jej oczach ustąpił spokojowi gdy na mnie spojrzała, później nie chciała zejść z moich rąk i wrócić do transportera. Poczułam wtedy, że jestem dla niej oparciem.

W niedziele rano podałam jej ostatnią kroplówkę i antybiotyk, wiedziałam, że koniec jest bliski, jej nosek był zupełnie wyschnięty, zwilżałam go, ponieważ odmawiała już przyjmowania wody, wyniosłam ją do ogrodu, gdzie wpełzła pod jeden z ulubionych krzewów, zaczęły pojawiać się drgawki, pożegnałam się z nią i zostawiłam ja w spokoju. Był ciepły przyjemny dzień, ptaki śpiewały, kwitły kwiaty. Odeszła niedługo później w ogrodzie, który dobrze znała i uwielbiała. Antybiotyk i kroplówka w niewielkim stopniu uśmierzyły jej ból. Spoczęła pod ulubioną czereśnią, na której miała swój punkt obserwacyjny, leży pod nią już drugi dzień, a ja wciąż ją widzę przed oczyma, jak przechadza się po trawie, jak śpi na podłodze w łazience, jak siedzi na balkonie, pamiętam każdą jej najdrobniejszą plamkę i mam przy sobie już jedynie tęsknotę za nią.

 

Dziękuję Ci za upiększenie i dopełnienie mojej ziemskiej historii. Dzięki Tobie moje, życie do innych jest niepodobne. 

Komentarze

Photoblog.PRO emoheroinesdiary Współczuję;( utrata zwierzaka to zawsze ból.
18/04/2023 12:48:49
Photoblog.PRO 6permament6pain6 Dziękuje ;( właśnie tak jest. I chyba straciłyśmy zwierzaki w podobnych okolicznościach, w tamtym roku gdy traciłaś swoją, jeśli dobrze pamiętam, też byłaś jeszcze w ciąży.
18/04/2023 12:55:20