Od lat nie postanawiam niczego, kiedy zmieniają się cyfry. Chociaż lubię zamknięcia etapów i otwieranie kolejnych, nie przywiązuję specjalnej wagi do znaków: może właśnie dlatego celebruję momenty, a nie daty, urodziny obchodzę, gdy jestem w urodzinowym nastroju, nie oglądając się na dni tygodnia i miesiące. Nie czekam na okazje. Tworzę okazje.
Nie chcę postanawiać, że od dzisiaj, że od jutra, że od poniedziałku. Tegoroczne plany wdrażam od miesięcy, w oczekiwaniu na długofalowe efekty czekam cierpliwie, pozwalam sobie na chwile słabości. Nie chcę wygrywać ze sobą i pokonywać siebie, bo źle czuję się z perspektywą kar i rozczarowań, nie lubię poczucia winy i skoro nie pozwalam wywierać na siebie presji, to nie wywieram jej również i ja sama.
Jeśli po drodze potknę się i zrezygnuję, zrobię to bez żalu, ze świadomością, że dałam z siebie tyle, ile mogłam w danym momencie i oddać więcej znaczyłoby zaryzykować zbyt wiele. Zmienię kurs bez żalu, po raz kolejny zweryfikuję plany, wciąż będę budzić się i zasypiać ze świadomością, że są rzeczy ważniejsze.
Ostatecznie nie chcę przecież wiele, iść swobodnie przed siebie i mieć grunt pod nogami, spać głęboko i budzić się w miejscu bezpiecznym, być w domu, móc pozwolić sobie na spokój. Przetrwać tylko, wytrzymać.
Wszystko w naszym życiu jest kwestią percepcji. Że wcale nie widzimy rzeczy takimi, jakie one są. Widzimy je takimi, jakimi chcemy je widzieć. Albo inaczej... widzimy je takimi, jakimi umiemy je zobaczyć. Te same zjawiska, rzeczy, ludzie i wydarzenia przez każdą z osób są odbierane zupełnie inaczej.
Każdy z nas zapamięta coś innego, każdy z nas zwróci uwagę na odmienne rzeczy i każdy z nas odczuje to w inny sposób. Ponadto te same rzeczy odbieramy różnorako w różnych momentach życia. I to właśnie jest piękne!
Co więcej.. to właśnie jest dowodem, że nie mamy prawa nigdy nikogo oceniać ani krytykować, bo nie mamy pojęcia, co on widzi ani co czuje.
Rozwój utożsamia się z ruchem. Tak bardzo boimy się, że coś stracimy, że biegniemy nie po to, żeby gdzieś dobiec, ale po to, żeby mieć poczucie zmiany. Scenariusz na życie to sadzenie co roku nowych kwiatów na rabacie z ciekawością co z tego będzie i ze świadomością, że za rok można zacząć od nowa i pomijając wrażenie, że niby wszystko się zmienia, ale tak naprawdę wciąż jest się w tym samym punkcie. Scenariuszem na życie już nie jest sadzenie drzewa, któremu za dwadzieścia lat wciąż będzie podcinać się gałęzie tak samo jak dzisiaj i patrząc z boku, wciąż będzie to, to samo drzewo, pielęgnowane w taki sam sposób. Poza tym, że to drzewo będzie coraz większe i silniejsze. Widzisz, niektórzy wolą rabatki, a inni wolą drzewa. To nie znaczy, że coś jest gorsze. Coś po prostu może nie być dla ciebie.