Ostatnim razem postanowiliśmy zrobić powtórkę z grillowania. Ot tak, żeby dopracować wszystkie niedopracowane szczegóły. Wiecie, jak to jest - coś raz nie wyjdzie i trzeba nakurwiać opór, żeby osiągnąć lvl: master. Cóż. Po ciężkiej rotacji w ludziach na działce i serii miksów zajzajerów, szerów lejdów, pereł i jakże dziwnego, bogatego i podejrzanie mile łechcącego nasze podniebienia trunku zwanego Wódką grill skończył sie koło 2am, a my wylądowaliśmy wśród drewcurów i hanajów w jakże zacnym i wygodnym lesiwie. Spędziliśmy tam chujwie ile czasu, na rozpalaniu ogniska (nocą troche pizga), a potem kilka godzin polowaliśmy na wszystko, co chodziło. Bear Grylls może się schować ze swoim wpierdalaniem fok na surowo. Tu by nie przeżył. Nie z nami.
Oczywiście jeden kompan nam zaginął. Zawinął się moment i ciach, ni widu, ni słychu. Juz myslelismy, ze koniec z nim i bylismy bardzo zaszokowani zaistniałą sytuacją, albowiem ledwo stał na nogach, nie mówiąc o chodzeniu. Cud jednak sprawił, że biedny R. znalazł się w domu po kilku godzinach. Nie mamy pojęcia, jak tam trafił. On też nie.
O 6 rano, po długiej wędrówce udało nam się wyjść z lasu. Wszyscy umęczeni i z porozpierdalanymi mózgami dotarliśmy do pierwszego sklepu gdzie zakupilismy podstawową zywność (bulki, maslanke, serki i energola).
Jakub Zator rzekł: 'lubię syf'. My też. A to stanowczo nim było.
Do dziś nie ogarniamy wydarzeń z lasu. Archiwum X czeka.
Dzień przed grillem, część z nas( ta aktualnie weselsza) uznała, że księżyc ma minę 'me gusta', a Lew pod księżycem był tak przyjebany i realny, że o mało sie nie posraliśmy w gacie.
asi.
Inni użytkownicy: martamarta95logigomajapolakxdmaximuss11gorcziiiestbrbuziaczek0nemeziss89lebiega303356812
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24